Pixar |
Wojownik |
|
|
Dołączył: 12 Sty 2006 |
Posty: 170 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Skąd: Halla Emyn Umbar |
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
mię: Baron Pixar Nieśmiertelny
asa: Półelf Wysoki
vl: 8
rólestwo: Południowe Królestwo Tyrelium
harakter: Neutralny
kwipunek: Zestaw podróżnika, Strój podróżny, Grube rękawice ze skóry, Długi miecz, 10 denarów, Ognista Pawęż, Maszt Flagowy
aliczonych Misji: 2
miejętności:
-Walka Mieczem: Poziom 2
-Taktyka: Poziom 1
-Wigor: Poziom 2
-Płatnerstwo: Poziom 1
pis: Czarnooki elf, trochę podobny do człowieka. Spod długich, białych włosów widać spiczaste uszy. Jest wysoki, dobrze zbudowany, postury umięśnionej. Karnacja blada, choć nie tak bardzo jak u typowych elfów.
istoria: Przybywam z daleka... Mą ojczyznę splądrowali... kto? Tego nie jestem w stanie powiedzieć- ludzie, elfy, orki. Wszyscy, którzy zostali zaczarowani. Ale o tym później. Pochodzę z małej wioski elfickiej, zwącej się Arda, położonej w Halla Emyn Umbar, co po elficku znaczy Wysokie Wzgórza Losu. Ojciec był przywódcą tutejszych obrońców natury wokoło wioski. Pomagał zwierzętom, bronił lasu przed wycinaniem... Gdy już dorosłem, zostałem do nich przyjęty. W nocy, gdy wszyscy spali z daleka usłyszeliśmy jakieś głośne tupania i okrzyki. Dochodziły one ze wschodu. Obrońcy, w tym ja ruszyliśmy tamtym tropem. Przemierzaliśmy puszczę, aż dotarliśmy do polany. Tu usłyszeliśmy, że hałasy ustały. Postanowiono, że zostaniemy tu na noc odpocząć. Następnego poranka wróciliśmy do wioski... a raczej to tego co z niej zostało. Do kilku kamieni, spalonej trawy, wyrąbanych drzew. Nie było nikogo. Wszystkich ogarnął smutek. Gdy przeszukiwałem zgliszcza, pod zawaloną strzechą zobaczyłem chłopca przywalonego jakimś meblem.. Opowiedział mi o tym co tu się działo. „Było bardzo gorąco, strasznie chciało się pić. Niektórzy poszli do strumienia po wodę. Ja zostałem z braćmi i siostrą w domu. Po kilku minutach mama wróciła, niosąc wodę. Dała nam wodę, ponieważ ona już piła. Dla mnie wody nie starczyło, więc poszła jeszcze raz. Przez te następne kilka minut, zauważyłem, że wszyscy z mojego domu wyszli. Ja bałem się wychodzić, położyłem się tylko za szafą jak to zwykłem robić i miałem zamiar się zdrzemnąć. Nagle usłyszałem krzyk. To nie były zwykłe krzyki. Tak jakby ktoś wył i warczał. Następnie wszystko zaczęło się walić, palić i wtedy zacząłem potwornie się bać. Chyba zemdlałem bo obudziłem się dopiero teraz.” Powtórzyłem te wieści reszcie. Bardzo się zlękli. Ojciec kazał mi ruszyć na wschód ponieważ byłem najmłodszy i bał się mnie stracić. Oni zaś mięli ruszyć tropem zniszczeń w przeciwną stronę. „Ta woda musiała być zatruta” myślałem. Gdy zaczęliśmy się od siebie oddalać, ostatni raz popatrzyłem się na ojca. Dalej przed nimi ujrzałem jakby cień, który się poruszał i jakby palił na czarno. Chciałem im to powiedzieć, ale byli za daleko i zdało się, że nawet go nie zauważyli. Przyspieszyłem tylko kroku i ruszyłem. Tak dotarłem aż tutaj. Do Królestwa Wschodu. Tu zamierzam żyć pomagając innym. |
|